Polish Translation Of The Comics About Pd Poslowie

Posłowie:

Prawdziwa historia „Spętanych przez prawo”
(lub „Dlaczego trzech nudnych uczonych napisało komiks”)
James Boyle

Autorzy tej książeczki są częstymi i, przez większą część czasu, zadowolonymi beneficjentami prawa autorskiego. Keith posiadający wykształcenie artystyczne, opublikował kilka komiksów i wiele artykułów naukowych i gra na gitarze basowej w „The Garden Weasels” - zespole, który jest oględnie opisywany jako „całkiem niezły, pamiętając, że składa się w całości z profesorów prawa”. Poza swoją pracą akademicką, Jennifer jest też pianistką, filmowcem i autorką nowel. James napisał wiele książek oraz artykułów i ma stałą rubrykę w Financial Times on-line. Jest też członkiem Rady Creative Commons, organizacji non-profit, która zajmuje się tworzeniem prostych narzędzi zarządzania prawami autorskimi dla artystów i twórców. Wszyscy jesteśmy autorami prac podlegającymi prawu autorskiemu, otrzymujemy tantiemy i jednocześnie zyskujemy na korzystaniu z dozwolonego użycia materiałów objętych prawami autorskimi we własnej twórczości, zarówno w przypadku produkcji edukacyjnych, jak i rozrywkowych. Jesteśmy też badaczami i nauczycielami prawa autorskiego – studiujemy jego historię, cele, podstawy konstytucyjne i wpływ na sztukę. W trakcie badań, zaczęliśmy podziwiać sposób w jaki prawo autorskie adaptowało stopniowo nowe media i technologie, utrzymując równowagę między rzeczywistością właścicieli i domeną publiczną – gdzie treść jest dostępna dla każdego bez zezwolenia czy opłat. A zatem można nas zaliczyć do grona nudnych, zwyczajnych wyznawców systemu prawa autorskiego, nie rewolucjonistów chcących wyrzucić całą rzecz na śmietnik.
Lecz z głębi naszej zwyczajności dociera jeden mały przekaz – wygląda na to, że system pobłądził, stracił ślad swojego pierwotnego celu. Czy ktoś wierzy, że „postęp nauki i sztuk użytecznych” jest wspierany przez wymaganie od twórców filmów dokumentalnych, aby wyczyścili każdy fragment materiału zastrzeżonego autorsko, który został zarejestrowany przez nich – nawet zastrzeżony dźwięk dzwonka w telefonie, czy przelotny fragment programu TV zarejestrowany w tle kadru? Aby oddać sprawiedliwość, w wielu – prawdopodobnie większości – przypadków żądania zapłaty lub cięcia w materiale nie mają nic wspólnego z tym co stanowi prawo autorskie. Zamiast tego, są one manifestacją „kultury zezwoleń” opartej na wierze, że prawa autorskie dają jego właścicielom możliwość żądania opłat za każdy rodzaj użycia, niezależnie od jego długości, celu, czy kontekstu w którym jest umieszczony. Lecz to nie jest i nigdy nie było prawo. (patrz przypis) Prawo autorskie może też być słabo dostosowane do świata, w którym każdy może mieć swoją własną prasę drukarską; jest mało prawdopodobne, aby obywatele publikujący w cyberprzestrzeni, młodzi artyści cyfrowi, filmowcy i muzycy mogli korzystać z rad wysoko opłacanych prawników. Rozkwit mediów cyfrowych został odebrany przez twórców prawa głównie jako zagrożenie – jako powstanie „pirackiej kultury bezprawia”. To zagrożenie jest realne. Lecz nie dostrzeżono ducha związanych z tym możliwości.
Prawo autorskie nie jest celem samym w sobie. To narzędzie do promocji tworzenia i dystrybucji wiedzy i kultury. Co mogłoby być lepszą manifestacją tego celu, niż świat, w którym jest niewiele barier wejścia, gdzie blog może wywołać poważny skandal polityczny, film cyfrowy za 218 dolarów może wziąć udział w Festiwalu w Cannes, podcast może dotrzeć do dziesiątków tysięcy słuchaczy, kolaż może wściekle skrytykować reakcję rządu na huragan, gdzie technologia nagrywania i remisowania może, lepiej niż to się kiedykolwiek udało Philowi Specterowi, bezpłatnie wyjść z twojego laptopa? Jak dotąd, dla wielu nowych twórców cyfrowych, prawo autorskie jawi się raczej jako przeszkoda niż pomoc. Czasami – jak w wielu przypadkach, które opisaliśmy w tym komiksie – może to być rezultatem zwykłej dezinformacji, kultury lęku i pozwów sądowych, lub prywatnych dozorców stosujących prawo autorskie jako usprawiedliwienie przy zmuszaniu do podpisywania umów z artystami, którzy nie mają wystarczającej informacji i siły aby protestować. W innych przypadkach, wygląda na to, że prawo rzeczywiście straciło swoją wewnętrzną równowagę i powinno być zreformowane – jednym z przykładów może być wyjątkowo retrospektywne wydłużanie czasu ochrony praw autorskich. Gdy tylko rewolucja cyfrowa umożliwiła nam oferowanie taniego dostępu do tekstów, filmów, muzyki i obrazów z XX w., rozszerzyliśmy długość ochrony tak, że większość artefaktów kultury znalazło się pod ochroną, mimo że są one niedostępne komercyjnie i nie można odnaleźć ich autorów. Lecz jeśli prawo autorskie czasem zawiodło lub było zastosowane tak, aby zawieść, odpowiedzią jest nie ignorowanie go, utrata szacunku do niego, czy jego łamanie.
Jedną z niedocenianych tragedii kultury zezwoleń jest to, że wielu młodych artystów doświadcza prawa autorskiego jedynie jako przeszkodę, źródło niezrozumiałych żądań zapłaty, listów z żądaniem zadośćuczynienia i kosztów obsługi prawnej. Technologia umożliwia im mieszanie, kombinowanie, tworzenie kolaży. W ich oczach prawo jest jedynie przeszkodą. To wstyd, bo prawo autorskie może być wartościowym narzędziem dla artystów i twórców wszelkiego rodzaju – nawet dla wielu z tych, którzy próbują dzielić się swoją pracą bezpłatnie. Prawo autorskie może pracować dla kultury kolaży, parodii i remiksów, dla łączy hipertekstowych i materiałów edukacyjnych on-line. Lecz może to robić tylko jeśli my nie pozwolimy systemowi jeszcze bardziej zachwiać równowagi.
Myśleliśmy o tym, jak zakomunikować to artystom i filmowcom, jak przekazać informację, że potrzebują sprawić, aby system pracował dla nich. Jednak chcieliśmy zarazem dotrzeć do szerszej publiczności – publiczności obywateli i twórców prawa, którzy generalnie nie słyszeli dotąd niczego o prawie autorskim oprócz bicia w bębny „Piractwo! Piractwo! Piractwo!”. Historia o filmie dokumentalnym jest ważna dla niej samej. Dokumenty są najbardziej żywym zapisem naszej historii, naszych sporów i naszej kultury. Lecz ta historia jest też manifestacją szerszego problemu, który jak sądzimy powinien wzbudzić publiczną debatę na ten temat.
Z jakichś dziwnych przyczyn, nikt z naszej grupy docelowej nie jest skłonny czytać naukowych artykułów przeglądowych. Co więcej, jest coś perwersyjnego w wyjaśnianiu zasadniczo wielobarwnej i często surrealistycznej rzeczywistości za pomocą szarej prozy prawniczej. Wreszcie, co mogłoby lepiej zilustrować proces, który opisujemy, niż praca, która musi przedstawić dosłownie setki dzieł chronionych, po to aby opowiedzieć swoją historię, żywe ćwiczenie z dozwolonego użytku?
Stąd ta książeczka. Jest ona pierwszą z serii z „Duke’s Center for the Study of Public Domain” dotyczącą wpływu prawa intelektualnej własności na sztukę i kulturę. Mamy nadzieję, że się Wam podobała. Ci, którzy są zainteresowani szerszą debatą na temat własności oraz kontroli nauki i sztuki lub ideami stojącymi za „kulturalnym enwiromentalizmem” mogą zajrzeć do linków podanych na następnej stronie.

Center for the Study of the Public Domain
Duke Law School http://www.law.duke.edu/cspd
“Misją Centrum jest promowanie badań i nauczania dotyczącego wpływu domeny publicznej na mowę, kulturę, naukę i innowacyjność, promowanie debat na temat równowagi potrzebnej w naszym systemie prawa własności intelektualnej i przekładanie badań akademickich na rozwiązania porządku publicznego.” Wersja on-line tej pracy jest dostępna bezpłatnie na naszej stronie WWW.

Przypis: W polskim i większości europejskich systemach prawnych istnieje założenie, że autor może żądać zapłaty za niemal każde użycie jego dzieła. W amerykańskim prawie dozwolony użytek jest znacznie szerzej i bardziej ogólnie określony, zaś praktykę ustalają precedensowe wyroki sądów. Wyjątki od zasady, że „zapłata się należy” są w polskiej ustawie o prawach autorskich i pokrewnych, szczegółowo wyliczone a ich liczba jest zdecydowanie mniejsza niż to wynika z orzeczeń sądów amerykańskich.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License